Mark Knopfler

Tracker

Universal Music Poland 2015-03-18
Autor: Tomasz Nowak
Ocena:

Muzycznym tropem własnym

Mark Knopfler ciuła niespiesznie te swoje albumy, aż uciułał ich już osiem. Najnowszy „Trackerˮ nie przynosi wielkich zaskoczeń. To muzyka, jaką fani solowej twórczości niegdysiejszego lidera Dire Straits znają i lubią. Spokojna, folkująca, urokliwa.

Ta bardzo osobista twórczość Knopflera ma dziś już niewiele wspólnego z dokonaniami jego dawnej kapeli. Może jedynie to, że inspiracje do niektórych utworów bywają czerpane z podobnych źródeł (książki – „Mighty Man” i niesione saksofonowymi powiewami „River Towns”). Do tego dochodzi charakterystyczny głos, dziś bliższy mruczeniu Bruce'a Springsteena i oczywiście wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju gitara…

Pasuje ona również tutaj, do kawałków pozbawionych mocnych, elektryzujących riffów. Stanowi raczej towarzysza w kameralnej, intymnej podróży po wyjątkach z życia człowieka dojrzałego. Słychać to już od pierwszego, zahaczającego o irlandzkie frazy, jazzującego „Laughs and Jokes and Drinks and Smokes”. Dalej robi się jeszcze bardziej nostalgicznie. Zwłaszcza w dwóch muzycznych hołdach dla twórców niespełnionych i niedocenianych: Basila Buntinga („Basilˮ) i Beryl Bainbridge („Beryl”). Są tu także dwie kartki z podróży, a właściwie wspólnego tourne z Dylanem („egzotyczneˮ „Lights of Taormina”, „Silver Eagle”). Nie przypadkowo zestawione na płycie obok siebie.

Nadzieję, na przyspieszenie tempa rodzi na chwilę skoczny, zmierzający w stronę country „Skydiver”. Jednak lżejsze brzmienia, zaraz potem ustępują kolejnej porcji celtyckiej zadumy. Trochę szybsze, funkujące „Broken Bones” oraz singlowe „Berylˮ pachną niestety wtórnością wobec nagrań dawniejszych. Ostatecznie nadzieję na większe ożywienie w przyszłości rozwiewa jednak finałowy, melancholijny duet Knopflera z Ruth Moody „Wherever I Go”, nie pierwszy zresztą w wykonaniu tej pary. 

Jeśli ktoś zmylony „Berylˮ, szuka na „Trackerzeˮ dalszej muzycznej wyprawy w okolice „Sultans of Swingˮ, powinien czym prędzej marzenia swe porzucić. Tutaj ich nie spełni, bowiem jeśli cokolwiek Knopfler tropi, znajduje się to raczej w nim samym. Daje temu wyraz różnorodnością stylów, za których pośrednictwem odważnie wpuszcza słuchaczy do prywatnego świata. Ci, którzy od lat podążają i dalej chcą podążać za nim tą ścieżką, powinni to docenić. Innym, by nie ulec znużeniu warto zaordynować „Trackeraˮ w jednorazowych dawkach zdecydowanie mniejszych od całego krążka.