Kasa Chorych

W filharmonii

Metal Mind Produtions 2016-03-18
Autor: Tomek Nowak
Ocena:

Filharmonia czuje bluesa

Jak pomieścić czterdzieści lat bluesowej historii na jednym krążku? Ano, nie sposób. Dlatego jubileuszowy koncert Kasy Chorych "W filharmonii" zajmuje dwa CD, a gdyby ego tego jeszcze było mało – DVD z zapisem z występu. Obszerne, nobliwe wydawnictwo na nobliwą okazję.

W długich, burzliwych dziejach Kasy były momenty, gdy muzyka grał zdecydowanie większa rolę niż słowa. Stąd też początek koncertu to cały set utworów instrumentalnych okraszonych dużymi dawkami solówek, w których zdecydowanie dominuje gitara. Prym wiedzie oczywiście Jarek Tioskow, ale wtórują mu równie mocno Włodek Dudek i Krzysiek „Dżaworˮ Jaworski.

Dominacja gitary nad harmonijką to stały u Kasy trend, słyszalny praktycznie od odejścia „Skibyˮ. Równocześnie to krok w ewolucji kapeli wytyczającej własny odrębny dźwiękowy szlak. Jest ona zresztą na tyle otwarta, że znalazło się na niej miejsce dla niesamowitych „hammondówˮ Bartka Szopińskiego, skrzypek Jan Gałacha czy jazzujących chórków.

Przez czterdzieści lat istnienia (z dekadą przerwy na przełomie wieków) Kasa nagrała raptem dziesięć płyt. Pozornie więc nietrudno było dobrać materiał na półtoragodzinny występ jubileuszowy. Oczywiście, że w programie liczącym łącznie dziewiętnaście kawałków musiał znaleźć się kultowy „MPO Bluesˮ, najbardziej rozpasany muzycznie „Pulsˮ czy zawsze pożądane „Blues bez pieniędzyˮ i „Chcę cię kochaćˮ. Punktem obowiązkowym są rzecz jasna dwa spinające całość klasyki: „Blues choregoˮ i wykonane w formie mega-jamu przez wszystkich uczestniczących w koncercie „Kasa chorychˮ, tym razem z chórkiem!

Występ ten pokazuje, że Kasie udało się osiągnąć coś niepowtarzalnego. Przy udziale zaproszonych gości – przyjaciół i byłych członków zespołu – stworzyli bogaty, a zarazem spójny muzyczny show. I nie straszne im personalne burze i muzyczne wichry. Choć ich twórczość przywiera bardzo mocno do bluesowego pnia, potrafi nagle wystrzelić w innym kierunku. Niegdyś były to mocne inklinacje blues-rockowe, z większym naciskiem na muzykę instrumentalną, później już nieco lżejsze, ale też bardziej różnorodne kompozycje z istotnym tekstem. 

Niezmiernie zacnych zabiegiem realizatorów nagrań wydawnictwa jubileuszowego było rozróżnienie CD od DVD. Na tym drugim między utworami pada dużo więcej słów, sprawującego pieczę nad występem w roli konferansjera Tioskowa. Tocząc gawędę o historii grupy, wprowadza on płynnie na scenę kolejnych muzyków. Wycięcie tej narracji z płyt audio to naprawdę słuszny zabieg, gdyż to, co znajduje uzasadnienie w obrazie, przy słuchaniu wyłącznie dźwięku stałoby się po prostu nudne.

Film z koncertu składa się głównie z szerokich planów i mnóstwa ujęć bocznych. Zabrakło natomiast detali, choćby dłuższych zbliżeń, tak lubianych przez fanów zwłaszcza przy solówkach. Mało w tej realizacji dynamiki, życia, które pulsuje w muzyce kapeli. Parę razy operatorom albo reżyserowi udało się też zaplątać w problemy z ostrością obrazu albo w pokazywanie pleców muzyków. Jedynie na DVD widać natomiast, że dopełnieniem widoku muzykujących Kasiarzy były podczas występu zdjęcia z historii zespołu wyświetlane nad sceną.

Jubileusz odnotowany, zarchiwizowany, przeżyty. Chciałoby się dla niego trochę więcej, oprawy jeszcze szczególniejszej, której taka uroczystość jest ze wszech miar godna. Na pewno godnym wnętrzem po temu okazała się sala Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku. Na scenie objawiło się znakomite grono gości współgrających z zespołem wyśmienicie. Dobre więc i to, co z tego koncertu mamy – dokument, świadectwo historii. Bo dzięki niemu słychać i widać, że Kasa Chorych, będąc historią, nadal tę historię tworzy z werwą, a jej muzyka jest żywa i ponadczasowa. W przyszłości będzie odwoływać się do niej pewnie niejedno polskie bluesowe pokolenie.