Warsaw Prog Days

  • 13 June, 2016
  • Krzysztof Sagański

W miniony weekend już po raz piąty w warszawskiej Progresji odbyły się Warsaw Prog Days. Przypomnijmy, że w poprzednich latach w ramach tej imprezy na deskach stołecznego klubu wystąpiły takie zespoły jak Believe, Osada Vida, Votum, Galahad, Collage, RPWL czy Spock’s Beard.

W tym roku okazją do zorganizowania kolejnej odsłony Warsaw Prog Days była europejska trasa, na jaką wyruszył Haken. Brytyjczycy z pewnością należą obecnie do czołówki progresywnego grania, a na swoiste salony wyniosła ich płyta „The Mountain”. Teraz Haken promuje swoje ostatnie nagranie, „Affinity”. Haken miał być więc główną gwiazdą, a obok niego na scenie pojawić się miały norweskie Arkentype i Randezvous Point oraz polskie Soundforged i Collage.

Całość imprezy rozpoczęła się od krótkiego występu Soundforged. Zaraz po nim na scenie pojawił się pierwszy zagraniczny zespół. Chłopaki z Arkentype wyszli na scenę w płaszczach przypominających stroje zakonników. Po ich zrzuceniu zaczęli swój występ. Było soczyście i głośno. Growl i mocne gitary. Więcej chaosu niż finezji, ale mogło się to podobać. Arkentype zdobył serca publiczności zwłaszcza podczas jednego z utworów, kiedy najpierw basista, a następnie pozostali członkowie zespołu zeszli z sceny i.. grali wśród zebranych fanów.

Po Arkentype swój warsztat mogło zaprezentować Randezvous Point. Norwegowie grali już w Progresji na jesieni poprzedniego roku, kiedy towarzyszyli Leprous. Według rozpiski Randezvous Point mieli zagrać aż 45 min, podczas których mieli zaprezentować w całości swój debiutancki album, „Solar Sotrm”. Niestety poprzez opóźnienia zagrali tylko 30 min. Na szczęście udało im się zagrać prawie 10 minutowe „Mirros” czy singlowe „Para”.

Kiedy na scenie pojawił się Haken, zebrana publiczność od razu usłyszała, czemu Arkentype i Randezvous Pointsą były „tylko” zespołami towarzyszącymi. Brytyjczycy zaprezentowali wspaniałe zgranie i niesamowite techniczne umiejętności. Do tego dochodził bardzo czysty wokal Rossa Jenningsa.

Haken swój występ oparł na dwóch ostatnich płytach. Wspaniałej „The Mountain” oraz równie dobrej „Affinity”. Zaczęli od „Affinity.exe” oraz „Initate”, z ostatniego krążka. Następnie zagrali ponad 11 minutowe „Falling Back to Earth” z „The Mountain”. Podczas „1985” ewidentnie dało się słyszeć wpływy takich zespołów jak Asia czy Foreigner. W tym utworze usłyszeliśmy też bardzo ciekawe solo na klawiszach, właśnie jakby żywcem wyjęte z 1985 r.

Dla mnie jednak kunszt i cały styl Haken można było usłyszeć w takich utworach jak „Pareidolia”, „Cockroach King” czy mocarnym „The Architect”. W tym ostatnim usłyszeliśmy gitarowe granie, którego nie powstydziliby się Robert Fripp i Adrian Belew z King Crimson. „Cockraoch King” to z kolei niezwykle jazzujący utwór, w którym wielogłosy wokalne fanom progresywnego grania z pewnością przywodzą na myśl Gentle Giant.

Warszawskim koncertem Haken udowodnił, że należy uznawać go za ekstraklasę współczesnego progresywnego grania. I tylko szkoda, że w szczytowym momencie Progresja wypełniona była w zaledwie połowie…

Niestety nie dane mi było usłyszeć naszej legendy neoprogresywnego grania, a więc Collage, wystąpił po Haken. Zespół dowodzony przez Wojtka Szadkowskiego nadal nie traci na popularności, co udowadniało wielu fanów, którzy dumnie nosili koszulki z logo zespołu.

Warsaw Prog Days" data-numposts="5">

Nadchodzące wydarzenia