SBB

Welcome

Fonografika 2015-11-19
Autor: Tomasz Nowak
Ocena:

SBB WIELKIE

Schyłek lat 70. to w karierze SBB szczyt popularności, po którym której na jakiś czas potencjał zespołu się wypalił. Nim jednak się tak stało, zespół zarejestrował dziewiąta płytę w swej dyskografii „Welcomeˮ. Zamiast długich suit krążek wypełniło siedem utworów wyrastających wprost z prog-, a momentami nawet bardziej krautrockowego korzenia. I choć zachodniego rynku nie podbił, w kraju przysporzył grupie nowych słuchaczy.

„Welcomeˮ, mimo iż zarejestrowane w Polsce, powstało dla zachodnioniemckiej wytwórni Speigelei-Intercord. Był to jednak ostatni album eksportowy SBB. W epoce punku nie uratowało go nawet ot, że na tle wcześniejszych płyt grupy, ta właśnie brzmi wyjątkowo przebojowo i komercyjnie. A jednak, w perspektywie czasu, jest on wart uwagi szczególnej.

Krążek otwiera znakomite, drapieżne „Walkin’ Around The Stormy Bay". Dalej, wraz z wyciszającą emocje „Lonelinessˮ robi się bardziej lirycznie, ale już w następnym „Why No Peaceˮ nastrój zmierza wyraźnie w stronę pinkfloydowej psychodelii.

Na tym tle zdumiewająco lekkie, wręcz przebojowe „Welcome Warm Nights And Daysˮ przemyka trochę niezauważone, by wraz z „Rainbow Manˮ znów zanurzyć się w psychodeliczny klimat. Ciągnie go „ufolkowioneˮ przez buzuki brzmienia „How I Can Beginˮ, zwieńczone potężnym organowym outro. W tę samą poetykę wpisuje się też otwarte mocnym uderzeniem i zamknięte radosnym bluesowym jammowaniem „Last Man At The Stationˮ.

Album 'Welcome" nie przypadkiem należy do najczęściej wznawianych płyt SBB. Kolejne edycje odróżnia od siebie głównie zestaw bonusów. Tym razem dwa pochodzą wprost z sesji do płyty. Alternatywne mix „Rainbow Manˮ brzmi bardziej surowo, ale jednocześnie pokazuje, że uniwersalna muzyka może ewoluować w stronę dowolną, np. country… Alternatywne „Last Man At The Stationˮ brzmi również bardziej surowo, choć jakby pozbawione producenckiego rygoru rodziło się z większą swobodą.

„Walkin’ Around The Stormy Bayˮ w wersji live zarejestrowano podczas legendarnego koncertu w Operze Leśnej w 1978 roku. Nie ma tu studyjnej gładzizny, jest natomiast pazur ekipy, która nie lubi grać nigdy tego samego kawałka dwa razy tak samo. Dodane na zakończenie, a pochodzące z późniejszego o rok koncertu w Kongresowej „Why No Peaceˮ to już tylko smaczek dla całości. 

Choć SBB to legenda stworzona przez siebie samą, wśród ich płyt trudno znaleźć tę jedną, którą można by ochrzcić mianem arcydzieła. Z całą pewnością natomiast przystępne brzmienie „Welcomeˮ stanowi znakomite zaproszenie do przebogatego świata dźwięków, jaki śląskiej formacji udało się wykreować.