Wishbone Ash w Proximie
- 14 February, 2016
- Piotr SagaĹski
Warszawski koncert Wishbone Ash to kolejny koncert, zaraz po Uriah Heep grupy, ktĂłra swojÄ popularnoĹÄ zyskaĹa w latach 70 tych. ZespóŠma dwa oblicza - progresywne oraz hard rockowe, co doĹÄ dobrze pokazaĹ na koncercie w warszawskim klubie Proxima.
Andy Powell, gitarzysta i wokalista zespoĹu jako jedyny pozostaĹ z oryginalnego skĹadu z 1969 roku a przez lata w zespole zagrali m.in John Wetton czy Martin Turner. Obecnie, oprĂłcz Powella skĹad tworzÄ basista Bob Skeat, gitarzysta Muddy Manninen oraz perkusista Joe Crabtree.
Punktualnie o godzinie 21:00 na scenie pojawili siÄ muzycy i zaczÄli od typowego Hard Rockowego grania "The Power" i "Deep Blues" rozruszaĹo publicznoĹÄ Proximy, ktĂłra licznie przybyĹa na koncert. Mimo, Ĺźe to kolejna wersja skĹadu to nie byĹo widaÄ Ĺźadnych róşnic czy nieporozumieĹ - muzycy rozumieli siÄ Ĺwietnie i brzmieli Ĺwietnie.Â
Nie ukrywam, Ĺźe czekaĹem na bardziej progresywne oblicze zespoĹu - nie musiaĹem dĹugo czekaÄ poniewaĹź wkrĂłtce po energicznych, rockowych kawaĹkach przyszedĹ moment na dwa utwory z mojej ulubionej pĹyty z 1972 roku pt. "Argus". Psychodeliczna gitara, podniosĹa atmosfera to nic innego jak "Warrior" oraz "Throw Down the Sword".
Muzycy przypomnieli teĹź swĂłj ostatni album "Blue Horizon" z ktĂłrego zagrali tytuĹowy utwĂłr, ktĂłry w pierwszej czÄĹci przypomina trochÄ klimaty z Miami Vice - na szczÄĹci druga czÄĹÄ utworu to piÄkne solo na gitarze i utworu nie moĹźemy spisaÄ na starty.
Najlepsze smaczki zespóŠzostawiĹ na koniec - klasyki z pierwszych pĹyt "Persephone", Phoenix oraz zagrany jako ostatni "The King Will Come".
Koncert staĹ na bardzo przyzwoitym poziomie, muzyka do posĹuchania, do poskakania. Nie byĹo rewelacji, ale chyba nie takie byĹo zaĹoĹźenie - w zamian za to mieliĹmy wystÄp legendarnej grupy, ktĂłra zaprezentowaĹa porzÄ dne gitarowo - rockowe granie.