Zacny jubileusz
Dla kaĹźdego fana metalu w Polsce marki Helloween i âThe Keeper of the Sven Keysâ staĹy siÄ wrÄcz mityczne. Pierwsza zachodnia pĹyta metalowa wydana oficjalnie w naszym kraju! Niby wczoraj... A oto juĹź Kai Hansen, mĂłzg, gitarzysta i gĹos tamtego Helloween obchodzi trzydziestolecie scenicznego pobrzÄkiwania ĹaĹcuchami. I obchodzi hucznie pierwszÄ w karierze produkcjÄ solowÄ .
Pod hasĹem Hansen & Friends Kai sprosiĹ na swĂłj jubileusz kilku funfli. Nie pierwszy garnitur megametalgwiazd, ale kumpli wĹaĹnie. W skĹadzie znaleĹşli siÄ obecni i byli zaĹoganci Helloween, z ktĂłrymi Kai nadal czasem pogrywa â Michael Kiske (obecnie Unisonic), Michael Weikath (od poczÄ tku wciÄ Ĺź w Helloween!), Piet Sielck (Iron Savior) czy Roland Grapow (ktĂłry zastÄ piĹ Kaia, a potem zaĹoĹźyĹ formacjÄ Masterplan). Jest parÄ nazwisk z firm szerzej znanych: Dee Snider (Twisted Sisters), Clementine Delauney (Serenity) i Hansi Kursch (Blind Guardian), ale reszta to bardziej typowi znajomi z podwĂłrka: Ralf Scheepers (Primal Fear), Steve McT, Tobias Sammet (Edguy), Marcus Bischoff i Alexander Dietz (Heaven Shall Burn), Frank Beck (z ostatniego skĹadu Kaia â Gamma Ray), a takĹźe Richard Sjunnesson (The Unguided) oraz Eike Freese (Dark Age). SkĹadu dopeĹnia na bÄbnach Dan Wilding (Carcass).
I po co ta caĹa wymienianka? Bo to przyjaciele Kaia, waĹźni wspĂłĹtwĂłrcy tego znakomitego krÄ
Ĺźka. Ĺwietnie sĹychaÄ na nim chemiÄ buzujÄ
cÄ
miedzy muzykami, ktĂłrzy przecieĹź nie grajÄ
ze sobÄ
na co dzieĹ.
WÄdrĂłwkÄ z Kaiem przez trzy metalowe dekady zaczyna bez Ĺźadnych wstÄpĂłw, z mocÄ , autobiograficzne âBorn Freeâ. Dalej juĹź tak osobiĹcie nie jest, ale w caĹoĹci albumu moĹźna doszukaÄ siÄ pewnego konceptu â opowieĹci o pokonywaniu przeciwnoĹci i wytrwaĹym dÄ Ĺźeniu do speĹnienia marzeĹ.
O tym, Ĺźe nie bÄdzie to wyĹÄ cznie opowieĹÄ na gitarowym speedzie przekonuje juĹź drugi kawaĹek. CiÄĹźsze oparte na mocnym basie i zmiennych tempach âEnemies Of Funâ demonstruje róşnorodnoĹÄ, ktĂłrej i dalej nie zabraknie. Niczym z pĂłĹki musicalowej, oczywiĹcie heavy musicalowej, wyskakuje sueprrmelodyjne âStranger In Timeâ. Bardzo teatralne dziÄki ekspresji i chĂłrkom.
Ĺwietnie osadzone chĂłrki wzbogacajÄ
takĹźe kolejne âFire And Iceâ. To wĹaĹciwie blisko dziewiÄciominutowa mini suita o zĹoĹźonej strukturze i wielu wÄ
tkach. Po pachnÄ
cym industrialem wstÄpie przez chwile wydaje siÄ, Ĺźe zwalniamy, ale tylko siÄ wydaje, bo nagle robi siÄ ostro i drapieĹźnie. A jeszcze gĹos Delauney dodaje temu kawaĹkowi gotyckiej doniosĹoĹci.
Kontrapunktem dla niego jest nastÄpujÄ
ce zaraz potem âLeft Behindâ, ĹÄ
czÄ
ce w rytm basowego pulsu totalnie odmienne wokale Dietza i Delauney. To teĹź stylistyczny mix, tyle Ĺźe w znacznie bardziej skondensowanej formie.
NiektĂłre kawaĹki zaskakujÄ brzmieniem wokalu (âContract Songâ, âMaking Headlinesâ czy âAll Or Nothingâ â znĂłw z udziaĹem Delauney). Gdyby dorzuciÄ im trochÄ klawiszy, czuÄ byĹoby ostry podmuch cold wave. Tymczasem jedynie powiewa od nich chĹodem.
Znamienne, Ĺźe finaĹowe âFollow The Sunâ to nie rzewna balladka, ale Ĺwiadectwo ewolucji, jakie klimat krÄ Ĺźka przechodzi od tracku nr. Kai serwuje tu szybkie Ĺojenie â jeden z najostrzejszych kawaĹkĂłw pĹyty. ZnaÄ, Ĺźe nadal ma werwÄ i nie zamierza jedynie odcinaÄ kuponĂłw. A wrÄcz przeciwnie, pociÄ ga za sobÄ kolejne pokolenia (gitarowe solo Tima Hansena)
Purystom brzmienia warto poleciÄ wydanie deluxe z drugim CD, zawierajÄ cym ten sam materiaĹ, tyle Ĺźe bez âFriendsâ. SÄ to kawaĹki w wersjach preprodukcyjnych. WyĹÄ cznie z wokalem Hansena brzmiÄ bardziej bardziej spĂłjnie, ale teĹź surowo. Brak im bĹysku szaleĹstwa, wprowadzanego przez goĹcinne gĹosy i instrumenty.
Kai pozostawiĹ w historii muzyki niezatarty Ĺlad. âXXXâ to piÄkna wizytĂłwka pokazujÄ ca w sposĂłb najlepszy z moĹźliwych jego drogÄ i osiÄ gniÄcia. W peĹni przepracowane âThree Decades In Metalâ. Oby tych âXâ byĹo jeszcze jak najwiÄcej!
PS.
ChoÄ Kai siÄ z tym nie odnosi, ale przeznaczyĹ zakontraktowanÄ
za âXXXâ zaliczkÄ na rzecz Wacken Foundation, wspierajÄ
cÄ
mĹode metalowe ekipy. Gest prosty, pokazujÄ
cy, Ĺźe nawet gdy dla muzyki zrobiĹo siÄ juĹź duĹźo, zawsze moĹźna zrobiÄ coĹ jeszcze.