„Mr. Worldwide pod Wawelem – Pitbull rozgrzewa Kraków do czerwoności”

  • 24 June, 2025

Pitbull, a właściwie Armando Christian Pérez, to artysta, który od lat dominuje na światowych listach przebojów. Jego charakterystyczny styl, łączący latynoskie rytmy z energią klubowego brzmienia, sprawia, że każdą scenę, na której gra, zamienia w jeden wielki parkiet. Hity takie jak „Give Me Everything”, „Timber” czy „International Love” znają wszyscy – nawet ci, którzy na co dzień nie słuchają tego rodzaju muzyki. Pitbull to nie tylko wokalista – to marka, symbol globalnej zabawy i pozytywnej energii, zjawisko, które pomimo upływających lat nie nudzi się słuchaczom. 

Wydarzenie organizowane przez Live Nation wzbudziło tak ogromne zainteresowanie fanów, którzy od dawna czekali na koncert artysty w Polsce, że organizatorzy już w dniu rozpoczęcia sprzedaży biletów poinformowali o dodatkowym, drugim koncercie, zaplanowanym na 24.06.2025 r. Pomimo dwóch koncertów, odbywających się jeden po drugim, przy tak dużym zainteresowaniu zakupem biletów, niestety nie każdemu udało się dostać na wymarzone wydarzenie. Wielu fanów gromadziło się pod Tauron Areną chociażby po to, żeby poczuć tę niesamowitą atmosferę panującą przed koncertem. 

Oczekiwania fanów przed koncertem były ogromne. Trudno się jednak dziwić – w końcu do Tauron Areny zawitał artysta światowej klasy. Już przy wejściu do hali czuć było atmosferę wielkiego wydarzenia. Pod obiektem widać było ludzi w każdym wieku, a ci, którzy chcieli obejrzeć występ spod sceny i oglądać swojego idola z pierwszych rzędów, na długo przed koncertem czekali już przed wejściami, by być pierwszymi na płycie Tauron Areny. Rozmowy między podekscytowanymi fanami Pitbulla oraz wymienianie się tytułami utworów, które mogłyby pojawić się podczas koncertu, słychać było niemal wszędzie. Wszędzie widać też było charakterystyczne przebrania fanów amerykańskiego artysty. 

Oficjalny start koncertu planowany był na godzinę 20:00, ale rozpoczął się finalnie z lekkim opóźnieniem oraz problemami technicznymi – za co artysta przeprosił wszystkich fanów, obiecując im zabawę na najwyższym poziomie. Na scenie jako pierwszy pojawił się Shaggy – jamajski piosenkarz reggae i dancehall, autor takich hitów jak „Boombastic” czy „Angel”. I chociaż nie był on „daniem głównym” wydarzenia, porwał fanów do zabawy od razu po wejściu na scenę. Trójkolorowe światła, kierujące wzrok widowni na artystę, na którego twarz rzucał cień charakterystyczny kapelusz, wzbudziły zainteresowanie odbiorców i wywołały gromkie powitanie Shaggy’ego. Chwilę później ze sceny rozległo się: „She call me Mr. Boombastic” – i występ ruszył pełną parą. 

W przerwach między występami kolejnych artystów o dobrą zabawę zadbał DJ LAZ, który skutecznie podgrzewał atmosferę przed wyjściem głównego wokalisty. Występ odbył się na najwyższym poziomie – od początku do samego końca. Pitbull pojawił się na scenie wraz ze swoimi tancerkami, w towarzystwie muzyki rockowej, którą zapewniał mu jego zespół – składający się z gitarzystów, DJ-a i aż dwóch perkusistów! Swój występ rozpoczął od utworu „Don’t Stop the Party”, porywając publiczność do prawie 1,5-godzinnej zabawy. Cała arena skakała, bawiąc się razem z Mr. Worldwide, który przez cały koncert dawał z siebie 100%, maksymalnie angażując się w występ. 

Powiedzieć, że był to koncert Pitbulla, to jak nic nie powiedzieć. To był istny festiwal w wykonaniu muzyka. Poza graniem swoich największych hitów – wśród których były utwory mające po miliardy wyświetleń w serwisie YouTube – którym towarzyszyły układy taneczne, światła i serpentyny, pojawiły się także piosenki innych artystów, jak chociażby „It’s My Life” Bon Joviego, do którego amerykański wokalista zaśpiewał własną zwrotkę. W chwilowych przerwach między utworami, gdy Mr. 305 i jego tancerki zmieniali stroje, widzowie mogli bawić się do światowych hitów odtwarzanych przez DJ-a. 

Między piosenkami Pitbull wygłaszał krótkie, ale wartościowe monologi, w których podkreślał znaczenie priorytetów w życiu, siły muzyki jako źródła łączenia ludzi mimo różnic, a także – jak sam powiedział – najważniejszej rzeczy w życiu, czyli miłości. Artysta zaznaczył też, że bardzo docenia możliwość występu przed swoją publicznością, dodając, że bez niej nie byłoby jego. Z uśmiechem na twarzy podziękował również za wszystkie „łyse głowy” – czyli czepki w cielistym kolorze, którym zazwyczaj towarzyszyły białe koszule, krawaty oraz okulary przeciwsłoneczne, czyli look, z którego słynie sam Pitbull. 

Na koniec swojego występu, wspólnie z fanami, zaśpiewał piosenkę „Olé, Olé, Olé” i, dziękując swojemu zespołowi, zakończył koncert. To był wieczór pełen niesamowitej energii, rytmu i niezapomnianych wrażeń – prawdziwe muzyczne święto z udziałem światowej klasy artystów. Pitbull po raz kolejny udowodnił, że jego tytuł „Mr. Worldwide” nie jest przypadkowy. Połączenie kilku rodzajów muzyki, m.in. popu, hip-hopu oraz rytmów latynoskich, to u artysty gwarancja świetnej zabawy oraz tego, że koncert będzie jedną wielką taneczno-wokalną imprezą. Krakowska publiczność bawiła się do samego końca, Tauron Arena pękała w szwach, a emocje jeszcze długo po koncercie unosiły się w powietrzu. Wydarzenie zorganizowane przez Live Nation na długo zapisze się w pamięci wszystkich obecnych – zarówno tych z „łysymi głowami”, jak i bez. 

„Mr. Worldwide pod Wawelem – Pitbull rozgrzewa Kraków do czerwoności”" data-numposts="5">

Nadchodzące wydarzenia